Web Summit w Dublinie to jedna z większych i najgłośniejszych imprez technologicznych w Europie. Pomimo to, a może właśnie dlatego, nie wszyscy uczestnicy byli z niej zadowoleni. Dlaczego? W tym wpisie podsumowuję silne i słabe strony Web Summit 2013 z punktu widzenia niewielkiej firmy.

W tym roku w konferencji zrzeszającej ponad 10 tys. uczestników wzięło udział około 160 osób z Polski. Z kolei wśród wystawców znalazło się pochodzących z Polski startupów. Opinie o wydarzeniu były skrajnie różne – od zachwytu po wielkie rozczarowanie. Organizatorzy zapraszają już na kolejną edycję, kusząc trochę tańszymi biletami. Czy warto wybrać się do Dublina? Zwłaszcza, że w podobnym czasie w Europie odbywa się kilka innych wydarzeń o podobnym profilu: Pioneers Festival w Wiedniu, WebIT w Stambule czy IDCEE w Kijowie. A jeśli jechać – co zrobić, żeby zwiększyć szanse powodzenia?

Moja irlandzka koszulka

Moja irlandzka koszulka – the craic was mighty indeed

 Plusy Web Summit 2013 – co mi się (raczej) podobało

1. Prezentacje: konferencja zgromadziła świetne grono mówców. Na głównej scenie można było posłuchać na żywo takich osób, jak Robert Scoble czy Stephen McIntyre, twórcy Skype’a i Dropboxa czy pomysłodawca bitcoinów. Z Elonem Muskiem, twórcą m.in. PayPala,  ze swadą dyskutował na scenie premier Irlandii Enda Kenny (swoją drogą, czy potraficie wyobrazić sobie polskiego premiera w takiej roli?). Niezłe show odstawił Gary Vaynerchuk, wykrzykujący prezentację zachrypniętym głosem, rzucający fuckami, nazywający organizatorów dickheads, a słuchaczy faggots…- a pomimo to, było inspirująco i ciekawie. To tylko kilka najgłośniejszych nazwisk. Generalnie znacznie lepiej wypadały solowe prezentacje, natomiast pogawędki i panele w parach i grupkach, nazywane tu Fireside Chat, bywały nieciekawe. Pojawiły się też głosy krytyki, że wśród mówców było za mało kobiet.

Poza główną sceną śledziliśmy również prezentacje wygłaszane na scenie Digital Marketing, jednak wiele z nich było mało ciekawych. Oczekiwałem specjalistycznej wiedzy, np. podczas prelekcji o Big Data, a zamiast ją zdobyć, nasłuchałem się sloganów. Na plus wyróżnił się przedstawiciel Twittera Stephen McIntyre. O jego (i nie tylko) prezentacji możecie więcej przeczytać tutaj. Nic nie możemy powiedzieć o innych salach – Developer Stage, Cloud Stage, Library Stage, Pitch Stage i Start Stage, do których nie dotarliśmy.

2. Punktualność: warto podkreślić, że wszyscy mówcy mieścili się w czasie, dzięki czemu podczas konferencji niemal nie było opóźnień ani przesunięć w programie.

Minusy Web Summit 2013 – co mi się nie podobało

Hipsterskie narzekanie bywa bardzo wygodne… Impreza nie była zła, ale kilka aspektów bardzo się nie podobało wielu uczestnikom, nie tylko mi…

1. Wielka skala: Miałem wrażenie, że ta impreza była po prostu za duża – zbyt wiele osób, firm, stoisk, wydarzeń, prezentacji… Czasem ciężko było kogoś znaleźć, nawet jeśli próbowaliście się umówić. Praktycznie nie było szans na rozmowę z prelegentami czy VIPami, którzy spędzali większość czasu w oddzielnych pomieszczeniach i na oddzielnych imprezach.

Web Summit

Web Summit – sala Digital Marketing

2. Chaos komunikacyjny: Dosłownie dziesiątki maili od organizatorów z kolejnymi informacjami, wśród których łatwo było przeoczyć to, co istotne. Dodatkowo bardzo często zapisy na różne wydarzenia były prowadzone na zasadzie nagłego ogłoszenia i kto pierwszy, ten lepszy – oczywiście miejsc starczało tylko dla nielicznych.

3. Targi: malutkie stoiska z nieoklejonej płyty paździerzowej i kilkaset startupów stłoczonych na małej przestrzeni, z niezbyt jasnym podziałem na sektory.

Przykładowe stoisko podczas Web Summit

Stoisko podczas Web Summit z wyższego pakietu cenowego – gros startupów miało jeszcze mniejsze

Stoiska startupów podczas Web Summit. Zdjęcie: Michał Jackowski

Stoiska startupów podczas Web Summit. Zdjęcie: Michał Jackowski

Ciężko było się wyróżnić czy spokojnie porozmawiać z klientem. Zwiedzający też czasem sprawiali wrażenie zagubionych. Dodatkowo, pomimo oficjalnej selekcji, poziom wystawców był bardzo zróżnicowany, zdarzały się nawet firmy nie mające działającego prototypu. Miałem wrażenie, że po prostu ktoś chciał dobrze zarobić i upchnął na małej przestrzeni zbyt wiele startupów.

Stoiska startupów podczas Web Summit

Stoiska startupów podczas Web Summit

Wśród zwiedzających było stosunkowo niewielu potencjalnych klientów, zwłaszcza dla usług B2B, jak Sotrender. Z drugiej strony, zdarzali się też decydenci czy inwestorzy, często starający się przemknąć incognito. Ciekawe było natomiast poznawanie innych wystawców i ich produktów, zwłaszcza że impreza była bardzo międzynarodowa. Znacie jakieś startupy z Azerbejdżanu czy Pakistanu? Ja już tak. 🙂

4. (Too) Speed Networking: specjalne sesje, które miały pomóc startupom poznać się z inwestorami i mediami zainteresowanymi daną tematyką. Moja sesja okazała się kompletną porażką: Pani z mediów, która chyba zresztą tak naprawdę nie miała nic wspólnego z mediami w towarzystwie 2 inwestorów i 20 startupów, które natychmiast ustawiły się w kolejce do inwestorów i w większości nie chciały tracić czasu na rozmowy z innymi startupami. Próby ułatwienia networkingu ze strony organizatorów spełzły na panewce…

Speed networking podczas Web Summit

Speed networking podczas Web Summit – czyli kolejka do inwestora

5. Uciążliwe drobiazgi: Problemy z działaniem wi-fi, brak gniazdek w salach z prezentacjami oraz zbyt mało jedzenia podczas lunchu, zwłaszcza pierwszego dnia – kto później przyszedł na lunch, nie dostał nic lub ewentualnie same kanapki.

6. Niekonsekwencja organizatorów: Ewidentną porażką było natomiast potraktowanie prezentacji Michała Sadowskiego z Brand24, której mimo zwycięstwa w głosowaniu nie było w programie i w ostatniej chwili została dorzucona na jedną z bocznych scen. A przecież nie po to cała Polska wspierała go w głosowaniu i walce z nieuczciwymi konkurentami…Zrezygnowano również z rozstrzygnięcia konkursu na najciężej pracujący startup.

Web Summit 2013 – uwagi ogólne:

Prezentacje: Większość prezentacji dotyczyło rzeczywiście najnowszych trendów, nierzadko takich, które na polskich konferencjach jeszcze niemal się nie pojawiają. Internet of everything, the Intertwingularity, hardware i jego personalizacja, big data i real-time analytics to wątki, które przewijały się chyba najczęściej. Na szczęście nikt nie raczył słuchaczy tym, że 2014 będzie rokiem mobile’a i geolokalizacji, ani nie pytał, czy Facebook sprzedaje. Rzeczywiście miało się poczucie kontaktu z tym, co najświeższe. Tyle, że prezentacje można było równie dobrze obejrzeć w trakcie oraz po konferencji w świetnie działającym streamingu. Pytanie więc, czy prezentacje uzasadniają wydatki na wyjazd.

Warsztaty: Podczas Web Summit miało się odbyć kilkadziesiąt warsztatów, organizowanych przez General Assembly. Prowadzony przez Courtney Boyd Myers warsztat na temat przenoszenia działalności europejskich startupów do USA był dla mnie bardzo przydatny ze względu na nasze plany na najbliższe miesiące i udział w akceleratorze Plug&Play, które możemy zrealizować, dzięki funduszom zdobytym w konkursie Go Global. Szkoda tylko, że część warsztatów w ogóle się nie odbyła, nierzadko bez wcześniejszych informacji.

Inne dodatkowe wydarzenia: Organizatorzy i sami uczestnicy zadbali o bogaty program, czasem wręcz trudno było się zorientować, co i kiedy się dzieje. Poza targami i prezentacjami były też imprezy, konkurs prezentacji (pitchów),  specjalne szkolenie w Facebooku, sesje networkingowe (chyba niezbyt udane – por. dalej), a także integracja polskich startupów, która zaczęła się jeszcze na lotnisku w Modlinie i trwała w Dublinie, włącznie ze spotkaniem w ambasadzie.

Na scenie Web Summit

Na scenie Web Summit – konkurs „pitchów”

Koszty (mimo wszystko): Na tle różnych eventów międzynarodowych Web Summit nie jest drogi. W 2013 r. łączny koszt udziału 2-3 osób z firmy nie powinien przekroczyć 10 tys. zł, a pewnie można się zmieścić w 7 tys. Za cenę 950 euro (podobno niektórym udało się wynegocjować pewne zniżki) można było mieć stoisko i wejściówki dla 3 osób. Do Dublina lata Ryanair, przelot w 2 strony to 200-500 zł od osoby (zależnie od terminu zakupu) plus ewentualnie 100-200 zł dodatkowej opłaty za bagaż. Noclegi: 1000-2000 zł za 2-3 osoby przez 3 noce (najtańszy wariant – w pokoju wieloosobowym w hotelu – 20 EUR/os./noc), chyba że ktoś korzysta z couchsurfingu lub uprzejmości rodziny. Dodatkowe gadżety na stoisko (ulotki, naklejki, roll-up, cukierki, itd.) – max kilkaset zł.

Czy te koszty to dużo czy mało? Jasne, część targowa była raczej słaba, o czym piszę dalej. Pamiętajcie jednak, że wystawianie na porządnych targach, gdzie spotkacie znacznie więcej potencjalnych dużych klientów czy partnerów, jak np. londyński Internet World, to znacznie większy wydatek. Więcej będą tam kosztować także stand i gadżety – a i tak na tle gigantów będziecie mieli pewnie jedne z najbiedniejszych stoisk. Z drugiej strony, można też za nieco mniejsze pieniądze niż te przeznaczone na Web Summit wybrać się na porządne targi bez własnego standu i próbować networkingu.

Co zrobić, aby jak najbardziej skorzystać z Web Summit?

  1. Jechać w kilka osób, zwłaszcza jeśli ma się stoisko – wprawdzie to większe koszty, ale za to jest raźniej, a poza tym można się wymieniać i chodzić na prezentacje, lunch, papierosa, do łazienki, odwiedzać innych wystawców, itd.
  2. Skorzystać z dodatkowych wydarzeń i konkursów, o których pisałem wcześniej, zwłaszcza, że mimo wcześniejszych zapisów i tak prawie wszędzie mógł wejść, kto chciał.
  3. Bacznie śledzić maile od organizatorów już kilka miesięcy wcześniej, zrobić reguły w programie mailowym, itd. – inaczej nie będziecie wiedzieli, co się dzieje i nie skorzystacie z punktu 2. Jeden z polskich startupów dopiero na miejscu zorientował się, że ma do dyspozycji stoisko, za które zapłacił.
  4. Spróbować wyróżnić się z tłumu startupów. Wprawdzie nie było wielkiego pola do popisu, ale przydawały się koszulki czy dema produktów. The Affily wyróżniło się matą z dolarami na podłodze, a Fokus – roll-upem, którego zresztą oficjalnie nie można było rozstawić.
    Roll-up Fokusa. Zdjęcie: Art Kurasiński

    Roll-up Fokusa. Zdjęcie: Art Kurasiński

    The Affily i ich dolary :)

    The Affily i ich dolary 🙂

    Nam udało się przyciągnąć trochę osób do stoiska dzięki wlepkom umieszczanym w różnych dziwnych miejscach, zwłaszcza w ubikacjach.

    Nasza wlepka podczas Web Summit

    Nasza wlepka podczas Web Summit

    1450306_619746021400733_704951765_n

    Nasza ulotka podczas Web Summit

    Mieliśmy też nietypową ulotkę, którą ludzie czytali z zaciekawieniem, ale konwersje z niej były niskie.  Mimo, że to świat IT, wciąż używane się papierowe wizytówki czy foldery – warto je zabrać. Widzieliśmy też przebieranie się za dziwne stwory oraz zatrudnianie hostess czy karłów w przebraniach (!), choć te pomysły mnie nie zachwyciły.

  5. Zainteresować się wcześniej prelegentami i zaznaczyć, kogo chcesz zobaczyć na żywo, bo później w trakcie konferencji nie będziesz miał wiele czasu na zastanawianie i sprawdzanie, zwłaszcza jeśli aplikacja mobilna konferencji akurat nie będzie działać.
  6. Spotkać się z dublińskimi firmami – połowa branży interaktywnej i IT z Dublina i okolic wpada na Web Summit. Jeśli odpowiednio wcześniej wytypujecie ważna dla Was osoby i zaczniecie się kontaktować przez LinkedIn czy Twittera, pewnie z niektórymi uda Wam się spotkać na targach, z innymi – dzień przed czy po. Zwróćcie też uwagę, że w Dublinie jest sporo dużych firm (Facebook, Google, Amazon, Yahoo, itd.), a w nich pracują m.in. Polacy. Spotkania w biurze Facebooka miały dla nas duże znaczenie biznesowe, a zarazem były bardzo sympatyczne.

    Wizyta w dublińskim biurze Facebooka

    Wizyta w dublińskim biurze Facebooka

  7. Rzucić okiem na różne relacje z poprzednich edycji wydarzenia, jak np. ta, którą tu napisałem lub ta, którą sam przeczytałem przed wyjazdem.